Po tym, jak Jan Zieliński wygrał dzisiaj swoje deblowe spotkanie, mieliśmy już gwarancję, że co najmniej jeden Polak wystąpi podczas ostatniego dnia rywalizacji w Ahoy Arena. Idealny scenariusz zakładał jednak udział dwóch naszych reprezentantów. Tuż po godz. 19:30 swoją batalię o finał ATP 500 w Rotterdamie rozpoczął Hubert Hurkacz. Wrocławianin stoczył pasjonującą batalię z Carlosem Alcarazem, po zaciętym tie-breaku doprowadził nawet do trzeciego seta. Ostatecznie to jednak 21-latek cieszył się z triumfu 6:4, 6:7(5), 6:3.
W swoich pięciu poprzednich startach podczas ATP 500 w Rotterdamie, Hubert Hurkacz ani razu nie przekroczył drugiej rundy zmagań. Wszystko zmienił tegoroczny występ Polaka w Ahoy Arena. Wrocławianin wyeliminował Flavio Cobolliego, Jiriego Lehecką oraz Andrieja Rublowa i dotarł do półfinału holenderskich rozgrywek. Powodów do optymizmu dodawał zwłaszcza mecz przeciwko Rosjaninowi. Mimo boleśnie przegranego tie-breaka, wrocławianin odpowiedział znakomitą grą w kolejnych setach i po raz kolejny w karierze pokonał tenisistę z Moskwy.
Dzięki temu dostał szansę, by odnieść premierowe zwycięstwo w potyczkach z Carlosem Alcarazem. Hiszpan prowadził w zestawieniu H2H 3-0, ale każdy z ich poprzednich pojedynków dostarczył wielu emocji. W tym ostatnim, rozegranym w Cincinnati w 2023 roku, Hurkacz miał nawet meczbola, przy którym zrobił minimalny błąd. Faworytem dzisiejszej rywalizacji był oczywiście czterokrotny triumfator imprez wielkoszlemowych, ale Hubert miał też kilka swoich argumentów. Przystępował do walki podbudowany zwycięstwem z Rublowem oraz lepiej czuje się w halowych warunkach od tenisisty z Półwyspu Iberyjskiego. Wszystko miał jednak zweryfikować kort.
Zmienny przebieg meczu Hurkacz – Alcaraz. Trzeci set wyłonił drugiego finalistę ATP 500 w Rotterdamie
Mecz rozpocząć się od serwisu Hurkacza. Polak bardzo pewnie utrzymał swoje podanie, tracąc zaledwie punkt. Po chwili pojawiły się aż trzy okazje na przełamanie Hiszpana. Alcaraz popełnił błąd już przy pierwszej szansie i w efekcie przegrał swój serwis do zera. Podczas następnego rozdania Hubert potwierdził przewagę i wyszedł na prowadzenie 3:0. Wrocławianin czuł się komfortowo na korcie i sprawiał sporo kłopotów Carlosowi. Świetnie pracował w defensywnie i potrafił przeprowadzać agresywne kontrataki. Po następnych znakomitych akcjach doszło nawet do break pointa na 4:0. Ostatecznie Hiszpan uniknął podwójnego przełamania i zgarnął premierowe “oczko” na swoje konto.
Co się nie udało w czwartym gemie, mogło nastąpić w szóstym. Wówczas Hurkacz objął prowadzenie aż 40-0 przy podaniu Alcaraza, znów popisując się kapitalnym akcjami. Mimo arcytrudnej sytuacji, Hiszpan wydostał się z tarapatów. To go wzmocniło i po chwili po raz pierwszy w meczu doprowadził do stanu równowagi przy podaniu wrocławianina. Po zaciętej rywalizacji Carlitos doczekał się premierowego break pointa. Obejrzeliśmy kolejną niesamowitą wymianę, która skończyła się po myśli czterokrotnego triumfatora imprez wielkoszlemowych. Po kolejnym rozdaniu z przewagi Huberta niestety już nic nie zostało. Z 4:1 40-0 zrobiło się 4:4.
Nasz tenisista wytracił impet, a reprezentant Hiszpanii wyraźnie złapał wiatr w żagle i nie zamierzał się zatrzymywać. Po chwili pojawiły się kolejne okazje na przełamanie dla Alcaraza. Hurkacz długo się bronił, ale niestety, przy czwartej szansie pojawił się podwójny błąd serwisowy po stronie Polaka. Piłka odbiła się od taśmy tak, że wyleciała daleko poza karo serwisowe. Carlos po raz pierwszy znalazł się na prowadzeniu i mógł zamykać partię przy swoim podaniu.
Początkowo wydawało się, że 21-latek pewnie wykona swoje zadanie, zwłaszcza, że wygrał dwa pierwsze punkty. Niespodziewanie doszło jednak do jeszcze jednej okazji na powrót dla Huberta. W newralgicznym momencie Hiszpan posłał z drugiego podania niewygodnego kicka na zewnątrz, którym oddalił zagrożenie. Chwilę później dołożył jeszcze dwie akcje i zgarnął seta rezultatem 6:4.
Bardzo źle z perspektywy wrocławianina układał się także pierwszy gem drugiej partii. Pachniało kolejnym wygranym gemem z rzędu dla Alcaraza, który miał w sumie trzy break pointy. Do przełamania na szczęście jednak nie doszło. Hurkacz zdołał przerwać świetną serię przeciwnika i nieco się odbudował. Znów zaczęliśmy oglądać lepszą wersję Hurkacza, podobną do tej z początku pojedynku. Różnica polegała jednak na tym, że tym razem Hiszpan miał już trochę więcej łatwiejszej gry przy swoim podaniu i Polakowi ciężej było się dobrać do ewentualnego breaka.
Obaj pilnie strzegli własnych gemów serwisowych do końca seta i w konsekwencji o wyniku tej odsłony decydował tie-break. Obserwowaliśmy zaciętą rywalizację, punkt za punkt. Dopiero przy stanie 4-4 pojawił się pierwszy mini break – po tym, jak Hurkacz wyrzucił piłkę z forhendu. Alcaraz był o dwa punkty od awansu do finału, na dodatek miał do dyspozycji swoje podanie. Popełnił jednak podwójny błąd serwisowy i zrobiło się 5-5. Później Hiszpanowi znów zabrakło pierwszego podania i Polak to wykorzystał. Zdobył kolejny punkt i dzięki temu wypracował sobie setbola. Potem dopiął swego przy swoim serwisie i rezultatem 7:6(5) doprowadził do trzeciej partii.
Niepowodzenie w końcówce drugiej odsłony tylko i wyłącznie podrażniło Alcaraza. Hiszpan zanotował świetny start w decydującym secie. Najpierw utrzymał swoje podanie do zera, a później wykorzystał kryzys Polaka przy własnym podaniu. Wrocławianin nie zdobył ani jednego punktu i doszło do szybkiego przełamania. Później Carlos potwierdził przewagę, wychodząc już na prowadzenie 3:0.
Hurkacz walczył jeszcze o powrót do gry, w siódmym gemie wygrał nawet pierwsze dwie akcje przy serwisie Alcaraza. Od tego stanu Hiszpan opanował jednak sytuację na korcie i powrócił do trzech “oczek” różnicy. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Carlosa – 6:4, 6:7(5), 6:3. Hiszpan powalczy jutro o tytuł w Rotterdamie z Alexem de Minaurem.
Chociaż Hubert przegrał swoje dzisiejsze spotkanie, to i tak zobaczymy naszego reprezentanta w niedzielnych zmaganiach w Ahoy Arena. Tuż po godz. 13:00 rozpocznie się batalia z udziałem Jana Zielińskiego o deblowy tytuł rangi ATP 500. Zawodnik z Warszawy i grający z nim w duecie Sander Gille pokonali dzisiaj liderów rankingu w tej kategorii – Marcelo Arevalo i Mate Pavicia. Jutro Polak i Belg mogą sięgnąć po pierwsze wspólne trofeum.